Szaro, buro i ponuro?

Nie tym razem!
Każdy kto nurkuje w jaskiniach czy kopalniach doskonale wie, że są to zwykle miejsca ciemne, ponure i praktycznie pozbawione kolorów. Czasami trafi się pomarańczowy kolor rdzewiejących elementów stalowych konstrukcji w kopalniach. W Meksyku zaś w jaskiniach Jukatanu dominuje kolor biały wapiennych ścian. Oczywiście formy są przecudowne i bardzo widowiskowe, jednak raczej mono-kolorystyczne. O kopalni opalu na Słowacji usłyszałem całkiem niedawno. Ponieważ przez dłuższy czas była zamknięta dla nurków, nikt nie myślał o podjęciu prób zwiedzenia podwodnych korytarzy. Dopiero od niedawna organizacja Opal Divers umożliwiła nurkowe zwiedzanie tego fascynującego miejsca.
Jeżeli ciekawi Was historia kopalni opalu zapraszam na stronę muzeum tego miejsca:
Nawet nie mając uprawnień jaskiniowych można doskonale bawić się zwiedzając suche korytarze. Miejsce jest wyjątkowe i zachęcam do weekendowego wyjazdu w celu zwiedzania tej najstarszej na świecie kopalni opalu.
Legendarna kolorowa kopalnia
Po przybyciu na miejsce przewodnik Martin zabiera nas w głąb kopalni i pokazuje trasę do przebycia ze sprzętem. Przed wejściem musimy założyć kask. Korytarze miejscami są niskie i osoby ze wzrostem powyżej 180 cm, muszę regularnie pochylać się, żeby nie wyjść z guzem. Kopalnia została zaadoptowana do celów zwiedzania, więc korytarze są dobrze oświetlone.

Co pare metrów mijamy przygotowane wystawy zabytkowych narzędzi, drabin i sprzętu, którym posługiwano się przy wydobyciu kamieni. Co chwilę kolejne rozwidlenia, istny labirynt. Już od samego początku ogromne wrażenie robi kolorystyka ścian. Niczym baśniowa kraina krasnoludków zachwyca tęczowym wystrojem. Dominuje kolor żółty, potem pomarańczowy. Gdzieniegdzie przebijają się plamy granatowego, niebieskiego i różu. Już wiem, że zdjęcia będą bajecznie kolorowe. Korytarz się kończy i otwieramy furtkę. Dalej wstęp mają już tylko nurkowie jaskiniowi. Tu pojawiają się…. SCHODY! Dosłownie! Aby dostać się do miejsca zanurzenia, musimy pokonać 120 wysokich, śliskich, stromych schodów w dół. Aby przenieść cały sprzęt musimy wykonać przynajmniej trzy takie kursy. Najpierw lecę z butlami SM. Ciężar 2 butli i pełna koncentracja na śliskich schodach wyczerpuje. Chwilka na oddech i na górę. Pojawia się zadyszka. Biorę masę sprzętu fotograficznego i pełno świateł i lecę na druga turę. Po wyjściu trzeba naprawdę odpocząć. Szybka kawka, omówienie nurkowania z przewodnikiem i ostatni kurs w suchym skafandrze, z rebritherem na plecach i płetwami w dłoni. Pot ścieka po plecach. Na dole szybkie przygotowanie, chwycenie oddechu. Potem już tylko ze 100 metrów, parę schodów i jest !!! Małe oczko wodne przez które wchodzi się w głąb sieci korytarzy. Przepłukanie maski, twarzy i…. tu niespodzianka. Otwieram oczy, a tu straszne palenie i łzawienie. Co się dzieje? Okazuje się, że przyjdzie nam nurkować w kwasie. Ponieważ kopalnia opalu mieści się w wygasłym wulkanie, ilość siarki jest bardzo duża, wynikiem czego ciecz ma PH 3.2. Przez krótki moment nie wyrządza on szkody sprzętowi nurkowemu. Jednak lepiej nie zostawiać butli zanurzonych na drugi dzień nurkowy, podpowiada Martin.
Kolorowy FUN

Wpływamy pod strop 🙂 nareszcie.
Wąski korytarz prowadzi nas do 6-tego metra i rozgałęzia się. Wpływamy w prawy korytarz. Jest bardzo wąsko i raczej nisko. Płyniemy przez drewniane umocnienia ścian oraz stropów. Na drewnie widać białe kolonie bakterii, które przy najmniejszym ruchu wody odklejają się od drewna i swobodnie lewitują.
Z każdym metrem ściany zmieniają kolory. Niesamowita obfitość pierwiastków zawartych w skale magmowej powoduje różnorodną kolorystykę mieniącą się w świetle naszych latarek. Jest nieprawdopodobnie kolorowo 🙂 Jak w świecie Disneya czy Pixara. Czasami korytarz jest jasno żółty z dodatkiem błękitu, innym razem, żywo pomarańczowy. Odpalając potężne lampy do zdjęć kopalnia absolutnie nie przypomina innych, w których nurkowałem. Kopalnie łupka mieszczące się w Niemczech w okolicach Willingen są czarne i mroczne. Kopalnia uranu w Kowarach również wywołuje dreszczyk emocji witając surowym, mroczym wystrojem. Kopalnia Kobanya w Budapeszcie gdzie wydobywano wapień jest jasna z wszechobecną bielą ścian. Kopalnia opalu nie przypomina żadnej z nich. Jest obłędnie kolorowa, a plątanina korytarzy daje niezwykły fun. Często napotykamy na schody, które przenoszą nas na inne poziomy kopalni. Na drugi dzień płyniemy w drugą stronę pierwszego rozwidlenia i napotykamy na co coraz to ciekawsze miejsca. W wąskich i niskich korytarzach pod stropem uwięzione jest powietrze nurków na systemie OC (otwartym). Daje to dodatkowe efekty i w świetle latarek błyszczy niczym diamenty. Obydwa nurkowania w kopalni na długo pozostaną w pamięci.
Powrót do rzeczywistości wali po mordzie
Wyniesienie sprzętu z kopalni to okrutny wysiłek. Wielu nurków odwiedzających to miejsce stwierdza, że to były ich najpiękniejsze jaskiniowe nurkowania, ale nie wrócą tu ze względu na logistykę sprzętu. Zupełnie ich rozumiem. Też stwierdziłem, że nie wrócę. Na drugi dzień po powrocie do domu dopadają mnie zakwasy. Ciężko jest chodzić, nie tylko po schodach, w ogóle. Ból mięśni jeszcze nie mija, a ja myślę już o powrocie do baśniowej kopalni. W ten sam dzień organizuję ekipę na kolejny wyjazd! Plan jest jeszcze bardziej ambitny. Planujemy penetrować jeszcze głębsze poziomy kopalni. I tak…

Miesiąc później…
znów jestem w trasie na Słowację z myślą o kolejnych zdjęciach. Tym razem mamy dodatkową atrakcję. Napadało 40 cm śniegu. Aby dostać się do wejścia kopalni musimy najpierw przedrzeć się przez zwały śniegu. Nurkowania są równie fascynujące jak poprzednim razem. Niestety kilka problemów ze sprzętem nie pozwala zrealizować planu fotograficznego w 100%. Koniecznie chcę zwiedzić wszystkie zakamarki tej magicznej kopalni, lecz niestety nie dziś. Zawiedziony okropnie, wiem już, że to nie jest moja ostatnia wizyta w kopalni opalu. Pomimo ogromnego logistycznego wysiłku, muszę tu wrócić trzeci raz.
I jeszcze raz…
No i tym sposobem zaledwie w dwa miesiące odwiedzam kopalnię opalu po raz trzeci. Wszystko sprzyja od samego początku. Doskonała pogoda, super ekipa no i data 13 styczeń. W moim przypadku trzynastka to szczęśliwa liczba, więc jak by się miało nie udać? 😉 Przez nieduży otwór na szóstym metrze sprawnie dostajemy się na najniższy poziom kopalni tzw. level -40, gdzie średnia głębokość wynosi 35 metrów. Już na samym początku wita nas kurtyna niczym żagle ze statku Czarna Perła. Poszarpana, delikatna, mieniąca się kolorami. Każdy nasz ruch może spowodować zniszczenie tej delikatnej struktury. Zachowujemy się bardzo ostrożnie, żeby niczego nie zniszczyć. Płyniemy dalej w rozwidlające się korytarze. Wpływamy do większych pomieszczeń gdzie ciągną się tory dla wagoników wywożących niegdyś urobek. Jedynie na tym poziomie są zamontowane szyny kolejowe. Napotykamy wykute filary podtrzymujące strop dookoła, których ostrym łukiem ciągną się szyny. Prawdziwa uczta dla oczu.
Tym razem udaje się zrealizować plan w 100%. Prawie 100 minut zwiedzania pod wodą kolorowych korytarzy dostarcza całej ekipie mnóstwa wrażeń. Jeszcze tylko wynieść sprzęt i można z pełną satysfakcją wracać do domu.

Safety first
Pomimo, że zdjęcia pokazują kolorową i jasną stronę tej pięknej kopalni należy pamiętać, że są to bardzo trudne, technicznie nurkowania. Tylko osoby z pełnymi uprawnieniami cave mogą zwiedzać to miejsce. Temperatura wody waha się w okolicach 5 stopni Celsjusza, zdecydowanie wymuszając nurkowanie w grzanych ocieplaczach. Korytarze i schody bardzo często zmieniają głębokość nurkowania i należy zachować idealną pływalność aby nie zmącić wody i nie naruszyć struktury nacieków, które tu powstały. Chcącym odwiedzić słowacką kopalnię opalu polecam przygotować się na naprawdę duży wysiłek związany z logistyką sprzętu nurkowego. Jednakże widoki, które tu na Was czekają warte są każdego wysiłku.